Ruch Światło-Życie - Diecezja Gliwicka - Rejon Tarnowskie Góry
Mam na imię Iwona.
Na rekolekcje "On pocieszy wasze serca" pojechałam z oczekiwaniem, że Bóg uzdrowi mnie z moich leków, których mam dosyć sporo. Nie czas i miejsce, by je wszystkie wymieniać.
Gdy mieliśmy dzień o wyrzekaniu się wszystkiego, co nas oddziela od Boga, co nas ogranicza w tym, by w pełni być Jego dzieckiem, pomyślałam, że podczas wieczornej adoracji po prostu wypowiem na głos, że wyrzekam się lęków. Niestety, a może stety, zaraz na początku adoracji, ktoś powiedział, że wyrzeka się swoich leków.... pomyślałam sobie: jak to, przecież to ja miałam to powiedzieć.
Nie dawało mi to spokoju... i w pewnym momencie dotarło do mnie: "To nie lęki są Twoim problemem, one są tylko skutkiem". Zrozumiałam, że przyczyną leków jest moja nadmierna potrzeba akceptacji przez innych ludzi. I właśnie ta potrzeba akceptacji wywoływała lęki: lęk przed odrzuceniem, wyśmianiem, niezrozumieniem. Jedne lęki wywoływały następne i następne. I tak moje życie przerodziło się w jeden nieustanny lęk...
Powiedziałam więc na głos (co z mojej strony było wielkim aktem odwagi): Wyrzekam się potrzeby akceptacji przez innych ludzi.
Od następnego dnia zaczęłam doświadczać od ludzi bardzo wielu oznak akceptacji i życzliwości. Było to dla mnie niesamowitym doświadczeniem.
Nie wiedziałam, co Pan Bóg chce mi przez to powiedzieć, aż do ostatniego namiotu spotkania, kiedy dostaliśmy do rozważania list od Pana Boga...
Nagle uderzyło mnie zdanie:
"Mogę zrobić dla ciebie więcej niż możesz sobie wyobrazić (Ef 3,20)".
I wtedy zrozumiałam.
Pan Bóg pokazał mi, że On mnie kocha i akceptuje taką jaka jestem, bo stworzył mnie dokładnie taką, jaką zapragnął mnie stworzyć i jeśli tego potrzebuję to może mi wciąż dawać tego oznaki... znacznie więcej oznak niż mogę sobie wyobrazić. I wcale nie muszę o tą akceptację zabiegać, nie muszę się o nią starać, bo cokolwiek bym nie zrobiła On i tak będzie mnie kochał.
Wiem, że przede mną jeszcze wiele pracy, by wyzbyć się do końca tej potrzeby, ale wierzę, że Pan Bóg mnie z tego wyprowadzi, bo przecież jestem Jego ukochanym dzieckiem...